Kiedy koszmar I wojny światowej na zachodzie Europy przedłużał się, ciągnąc za sobą niezliczone ofiary w ludziach, mocarstwa alianckie stanęły przed koniecznością znalezienia taniej siły roboczej, która wsparłaby ich wysiłek militarny na froncie.
Wybór pada na Chiny
Francja i Wielka Brytania miały pewien atut – były mocarstwami kolonialnymi, co w znacznym stopniu ułatwiało ściąganie do Europy niewykwalifikowanych, ale tak bardzo potrzebnych robotników. Na Stary Kontynent trafiali m.in. pracownicy z Egiptu, Indii czy południowej Afryki. Nie zaspokajało to jednak potrzeb aliantów. Ilość pracy na zapleczu frontu była tak duża, że potrzeba było znacznie większej liczby osób. Wzrok mocarstw zachodnioeuropejskich padł na Chiny. Na przełomie XIX i XX wieku państwo to doznało szeregu upokorzeń ze strony potęg światowych, co nie znaczy, że straciło swoje ambicje. Początkowo neutralne Chiny liczyły, że Wielka Wojna da im szansę cywilizacyjnego zbliżenia się do Europy.
Zgrzyt
Liang Shiyi, doradca rządowy, późniejszy premier Republiki Chińskiej, zaczął przygotować plan zbliżenia Państwa Środka z Europą przez wysłanie personelu pozamilitarnego do Europy. Początkowo dynamika rekrutacji chińskich pracowników była delikatnie mówiąc niewielka. Sytuacja zmieniła się jednak w połowie sierpnia 1917 roku, po zatopieniu przez niemiecką łódź podwodną francuskiego okrętu, który przewoził około 500 pracowników chińskich. Chiny wypowiedziały wówczas oficjalnie Niemcom wojnę. Co prawda nie wysłały wojsk do walki, jednak rekrutacja Chińczyków do pracy w Europie ruszyła pełną parą.
Początkowo francuskie, następnie brytyjskie władze zaczęły zawierać kontrakty z prywatnymi chińskimi firmami rekrutującymi mężczyzn do pracy w Europie. Francja zatrudniła niespełna 40 tysięcy robotników, Wielka Brytania około 100 tysięcy. Wysyłani na Stary Kontynent Chińczycy pochodzili głównie z prowincji Shandong. Każdy robotnik otrzymywał osobną kwotę za wejście na pokład statku, następnie comiesięczną wypłatę przekazywaną rodzinom w Chinach. Choć stawki były znacznie niższe niż te oferowane europejskim pracownikom, to jednak okazały się wystarczającym magnesem dla wielu dotkniętych biedą Chińczyków.
Przez Pacyfik do pracy
Droga robotników do Europy była długa. Większość z nich wysłano statkami przez Pacyfik do Ameryki Północnej (głównie Kanady) gdzie następnie byli przewożeni w poprzek kontynentu pociągami Canadian Pacific Railway na wybrzeże atlantyckie, skąd odpływali do Wielkiej Brytanii. Cała podróż trwała trzy miesiące.
Na miejscu dzielono ich na 500-osobowe korpusy pracowników “wykwalifikowanych” i “niewykwalifikowanych”. Tych pierwszych zatrudniano na stanowiskach inżynierskich w warsztatach kolejowych i firmach zbrojeniowych. Pozostała większość wykonywała najcięższe prace fizyczne: rozładowywanie dostaw w portach, praca w magazynach, transport amunicji czy budowa ziemianek i kopanie rowów. Warunki były spartańskie. Praca dziesięć godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, niewystarczające racje żywnościowe i zakwaterowanie w obozach otoczonych drutem kolczastym dalekie były od standardów zachodnioeuropejskich – nawet na początku XX wieku. W takich warunkach liczne choroby azjatyckich robotników były smutną codziennością. Pomimo to, w rzadkich chwilach odpoczynku Chińczycy starali się kultywować swoje tradycje, zwłaszcza obchody Chińskiego Nowego Roku.
Niebezpiecznie również za frontem
Choć żaden Chińczyk nie został formalnie wysłany na front, to nie oznacza jednak, że praca była bezpieczna. Pracując na zapleczu frontu również narażeni byli na ostrzał czy działanie gazów bojowych. Po zakończeniu działań wojennych na froncie zachodnim tylko część Chińczyków odesłano do domów. Tysiące z nich nadal wykonywały ciężką i wyjątkowo niewdzięczną pracę. Zasypywali okopy, rozminowywali pola, uprzątali wreszcie zwłoki z terenów wzdłuż linii frontu. Trudno oszacować ilu Chińczyków poniosło śmierć w wyniku chorób, głodu, epidemii czy wypadków. Francuskie i brytyjskie dane mówią o dwóch tysiącach ofiar, niektórzy badacze chińscy sugerują, że liczba ta mogła być dziesięciokrotnie wyższa. Zdecydowana większość Chińczyków do jesieni 1920 roku została odesłana drogą morską do swojej ojczyzny. Zaledwie garstka pozostała tworząc zręby chińskiej mniejszości we Francji.
Skutki dla Chin
O ile tysiące Chińczyków liczyło po prostu na zarobek i poprawę bytu swojego i swoich rodzin, to władze chińskie wysyłając robotników do Europy miały swój cel polityczny. Liczyły, że zaangażowanie Chin w czasie I wojny światowej po stronie aliantów pozwoli wyjść temu państwu z cienia polityki międzynarodowej. Choć Chiny miały swój głos na konferencji pokojowej w Paryżu, to jednak był to głos praktycznie niezauważalny. Pozycja Japonii była znacznie silniejsza i to ją faworyzowały mocarstwa światowe. To jej przyznano dawne niemieckie posiadłości w Chinach czyli prowincję Szantung. Chiny poczuły się upokorzone. Władze nie złożyły podpisu na traktacie pokojowym. Chińscy robotnicy zostali przedmiotowo wykorzystani przez europejskie mocarstwa a głos tego państwa został całkowicie zmarginalizowany na konferencji pokojowej. Bez wątpienia pogłębiło to poziom nieufności w relacjach Chin z potęgami zachodnimi i prawdopodobnie ułatwiło wielkie polityczne, społeczne i gospodarcze zmiany, jakie miały niebawem w tym państwie nastąpić.